piątek, 10 lutego 2017

Moje kosmetyczne buble wszechczasów

Cześć:)

W tym poście chcę Wam pokazać moje kosmetyczne buble, a raczej niewypały wszechczasów. Na pewno do nich nie wrócę już nigdy. Dlaczego? Odpowiedź poniżej. Chętnie poznam też Waszych anty-ulubieńców. A jestem przekonana, że macie takowych w zanadrzu;)




Namber łan: Carmex różowy. Klasyczną wersję uwielbiam od lat. Nie drażni mnie ten smak ani zapach. Akceptuję też specyficzny skład. Na mnie działa jak powinien i lubię po prostu do niego wracać. Plus za wersję z SPF 25. Te w kredce, barwiące nie robią kompletnie nic. Kolory są tandetne i w dodatku się rolują. Dla mnie zupełnie NIE. No i ta cena...






Nie lubię używać kosmetyków, które nie robią nic, nie spełniają obietnic producenta, nie dają żadnych efektów. Taka, niestety jest ta pomadka ochronna, która przed niczym nie chroni. W dodatku dziwnie pachnie. Nie udała się, po prostu. A co najgorsze, wersja brzozowa wcale nie jest lepsza. Jedna godna uwagi pomadka Sylveco to ta peelingująca - jest SUPER!






Następny w kolejce jest lakier żelowy od Yves Rocher. Zdania na temat tej firmy są podzielone. Ja też nie jestem hurra-optymistką i też nie zachwycam się byle czym;) Mimo mojej wielkiej sympatii, zauważam też buble. Jednym z nich jest ten lakier. Jeszcze żaden żelowy wynalazek nie utrzymał się na moich paznokciach dłużej niż 4 dni. W dodatku ten tutaj, gagatek ma wstrętny, trupi kolor. Albo grzybowy - jak kto woli:P A nazwa Taupe Rose brzmi tak pięknie...


 







Te lakiery też nie przeszły mojego crush testu;) Efekt rafli góra trzy dni:/










Ani kolor niespecjalny ani jakość. Nie polubiliśmy się:/








Znam osoby, które lubią i polecają te kremy. Za ich namową kupiłam, bo były tanie
i polskie. Niestety nie miałam szansy użyć żadnego ze względu na składy. Ale spokojnie. Poszły w dobre ręce:)






Jako alergik, mam bardzo utrudnione zadanie. Ciągle szukam skutecznego
i łagodnego antyperspirantu i póki co działa na mnie tylko mój własny produkt DIY, czyli dezodorant na bazie oleju kokosowego i sody oczyszczonej. Przepis oczywiście znajdziecie u mnie na blogu;)




Ten dezodorant z Yves Rocher o pięknym zapachu świeżo wypranych ubrań ma słaby skład (cholerne aluminium na drugiej pozycji zaraz za wodą jest powodem moich cierpień) i w ogóle nie działa!!! Jest to sprawdzone przez kilka osób
w różnym wieku, o różnym temperamencie i różnych trybach życia, że tak powiem;) Ja wymagam czegoś naprawdę ekstra:)




Tak samo źle działa na mnie niezniszczalna Rexona. Mam po niej po prostu rany! 




Garnier to samo:(((




W końcu znalazłam delikatny antyperspirant w Rossmannie. Naturalny i za parę złotych. Cóż z tego, kiedy nie działa:/




Złuszczające plastry na pięty, które nic nie robią. Jeśli takiego efektu oczekujesz - serdecznie polecam! W przeciwnym wypadku, nie trać czasu ani kasy;) Szukaj czegoś innego!








No to pielęgnacja:) Krem do stóp o super poprawnym składzie i zerowym działaniu. Albo raczej o działaniu przesuszającym. Gorąco nie polecam! Używałam latem
i wówczas też był za słaby.























Krem z dodatkiem oleju arganowego, którego nawet nie odważyłam się użyć. Skład jakoś mnie tak zniechęcił;)








Po zużyciu trzech tubek tego kwasu hialuronowego, nie widzę żadnej ale to zupełnie ŻADNEJ różnicy. Nie ma się co oszukiwać - czasu nie oszukamy kosmetykiem za kilka złotych. Tylko chirurg może pomóc:)




A oto żel do demakijażu, którym spokojnie można by szorować karoserię:PPP Straszny detergent!






Masło shea, które musiałam wyrzucić ze względu na zapach - jakby zjełczały. Nieee!




Języczkowy pędzel do nakładania podkładu i korektora, którym nie dało się tego
w ogóle zrobić. Widać było tylko las smug i zacieków na twarzy. Sztywny, szorstki, mało precyzyjny. Poszedł w odstawkę.










Szampony Sylveco ewidentnie mi nie służą. Nie domywają skóry głowy, nie odświeżają fryzury, wręcz ją obciążają. Lejąca konsystencja i brak piany potęgują te nieprzyjemne wrażenia:/




Te kredki Yves Rocher są moim hitem od lat. Mam wszystkie kolory, ale ten złoty
i jeszcze miedziany są nie do zaakceptowania. Nie dość, że po prostu brzydkie, to jeszcze się rolują (!), marzą i wyglądam w nich na chorą. Żadne zastosowanie nie wchodzi w grę: ani dolna powieka, ani linia wodna ani solo w roli eyeliner'a ani jako dodatek do brązowo-złotego smokey eyes. Reszta kolorów jest przyzwoita
w kierunku bardzo dobrych. Mój makijaż oka trwa cały dzień: od bladego świtu, przez dzień w biurze, siłkę, czasem saunę aż do późnej nocy. I z tymi kredkami da się to zrobić:) Najbardziej lubię kobalt, turkus i czerń:)




Na koniec wodoodporne kredki do powiek, które miały trwać całą noc. Niestety, nie udało się. Ani kolory, ani efekt nie spełniają moich oczekiwań. Nie kupię więcej. Na takie okazje sprawdzają się u mnie tylko Colour Tattoo.






 A jakie są Wasze koszmary branży kosmetycznej???





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate

Obserwatorzy