środa, 22 marca 2017

Wiosenne inspiracje: food'n'beauty!

Cześć i czołem!

Dawno nas nie było, ale żyjemy i mamy się całkiem dobrze:) Nawał obowiązków bardziej zawodowych pochłania cały mój wolny czas. W moim życiu szykują się kolejne zmiany, a ja przecież tak bardzo lubię wyzwania, więc jestem w swoim żywiole;) W tzw. międzyczasie pożegnaliśmy już chyba zimę na dobre, dlatego przychodzę dziś z postem pachnącym wiosną, pełnym zieleni, porządku i dobrych myśli:)




Na szczęście długie, zimowe wieczory już za nami, ale mam dla Was mega uniwersalną zabawkę dla dzieci, w dodatku hand made;) Moja córka jest raczej za mała na ciastolinę i tego typu rozrywki, dlatego postanowiłam znaleźć przepis na jakiś podobny, ciągnący specyfik. Gdzieś w sieci mignął mi ten pomysł. Wystarczy wymieszać szklankę skrobi ziemniaczanej z jakimś balsamem do ciała, którego nie lubimy/ nie używamy. Powinno wystarczyć ok. 3-4 łyżki. Fajnie, jeżeli byłby np. różowy i pachnący owocami;) Całość pięknie się zagniata i ostatecznie powinno być raczej mięciutkie:) Przechowywane w słoiku w lodówce zachowuje swe właściwości przez ok. tydzień.








Na rodzinny obiad z kolei polecam nietypowe schabowe. Niby bez panierki, ale nie oszukujmy się. To nie jest FIT obiad;) Ale ok, raz w tygodniu można:) 

Potrzebujemy:

  • kilku plastrów schabu
  • krążków cebuli
  • sera żółtego
  • majonezu Winiary lub innego słodkiego
  • przyprawy typu Vegeta Natur
  • oleju
  • soli 
  • pieprzu



Schab rozbijamy, doprawiamy solą, pieprzem i vegetą. Na blaszce posmarowanej olejem układamy mięso, na nim krążki cebuli, łyżkę majonezu i na wierzch po plastrze sera. Całość pieczemy ok. 30-40 min. w temp. 180 stopni. Ja razem
z mięsem piekę też zwykle łódeczki z ziemniaków:) Wystarczy pokroić je w dowolne kształty, przyprawić ulubionymi ziołami, delikatnie skropić olejem i piec na blaszce wyłożonej pergaminem. Pamiętajcie tylko o przemieszaniu ziemniaków raz na jakiś czas;)




Uwielbiam dekorować mój wielki, czarny stół. Jest on centralną częścią mieszkania. To tutaj wszystko się dzieje. Przy nim jemy, dyskutujemy, czasem też pracujemy na kilka laptopów;PPP

Najczęściej jednak jest po prostu ozdobą. Na wielkim, dębowym blacie zawsze mam okolicznościowe dekoracje. Teraz wprowadziłam do wnętrza zieleń i nowe rośliny. Oprócz nich nie ma tu w zasadzie nic nowego. To niebywałe, jak bardzo potrafię cieszyć się małymi/ starymi rzeczami. To wielki progres, bo przez kilka lat byłam wprost uzależniona od kupowania ozdobnych przedmiotów użytkowych;) Nie mogłam oprzeć się żadnym obniżkom. Na szczęście jakoś mi przeszło;) A i tak moje zasoby są wręcz nieprzebrane.




W koszyku przedstawiam moje kosmetyki na wiosnę. Niezmiennie i całorocznie kocham odżywczą pomadkę peelingującą z Sylveco. Wspaniały skład, smak, zapach, działanie - cudo!!! Wielokrotnie tu o niej pisałam i polecałam. Spróbujcie koniecznie, nie pożałujecie!




W ramach akcji-regeneracji, zaczęłam używać kolejną mgiełkę/ wcierkę do włosów. Jest ona lekka i jej aplikacja też nie jest skomplikowana ani nie zabiera dużo czasu. Jest to u mnie faza ostateczna, tzn. nakładam ją na samym końcu razem
z mgiełką termoochronną.




Maseczki do twarzy absolutnie ubóstwiam! Te algowe z INITIALE miałam już przyjemność testować jakiś czas temu. W odmętach mojej szafy znalazłam jeszcze ostatnie cudeńko w wersji peel off. Szczerze, nigdy nie przepadałam za tą formą, bo przy demontażu zawsze odczuwałam spory dyskomfort. Tutaj jest zupełnie inaczej. Te maski to namiastka SPA w domowym zaciszu. Nakłada się je idealnie
i zdejmuje bezboleśnie. Zastygają na twarzy w formie gumowej/ gumiastej warstewki, która potem bardzo łatwo odchodzi. Ich cena to ok. 8,50 i można je kupić w Hebe, drogeriach Astor, Endorphine i na Allegro. Śledźcie ich FB, żeby niczego nie przegapić: klik Dla mnie najważniejszy jest fakt, iż są one prawie w stu procentach naturalne: bez parabenów, chemicznych dodatków i pochodnych ropy. Do wyboru jest aż osiem wersji dedykowanych różnym cerom i problemom skórnym. Bazą każdej maski jest ziemia okrzemkowa (proszek
z jednokomórkowego glona). Składniki mineralne w niej zawarte (krzem, wapń, sód, magnez, żelazo itp.) są niezbędne dla zachowania zdrowej, pięknie wyglądającej skóry. Krzem zapewnia skórze elastyczność i sprężystość, wpływa na wzmocnienie naczyń krwionośnych a także ułatwia odnowę tkanki łącznej, co sprzyja poprawie mikrokrążenia w skórze. Już samo przygotowanie maski jest całkiem relaksujące: proszek mieszamy z 50 ml wody (może być mineralna) i nakładamy szybko na twarz. Po ok. 15-20 minutach ściągamy maskę od dołu bez żadnych nieprzyjemności. Skóra pod spodem jest jak nowo narodzona;) Takiego efektu
i miękkości dawno nie widziałam. No chyba, że u mojej maleńkiej córeczki tuż po narodzinach:)




W mojej kolekcji znalazła się też nowa pomadka MAC. Tym razem wybrałam klasyczną czerwień Ruby Woo, która pasuje raczej każdej kobiecie. Jest przepiękna! Wykończenie typu Retro Matte nie do końca mi odpowiada, ale to moje pierwsze wrażenia po kilku dniach użytkowania;) jak zawsze wraz z zamówieniem
z Douglas on-line, dostałam też trzy wybrane próbki i tym razem były to perfumy, bo aktualnie szukam też czegoś na wiosnę:) 




Niestety jeszcze nie miałam okazji ich użyć, ale pewnie dam im szansę
w najbliższy weekend.




Póki co wyjęłam z szafy porzuconego starocia - Covet od Sary Jessiki Parker. Jako fanka serialu Seks w wielkim mieście musiałam je kiedyś kupić, potem o nich zapomniałam a potem po prostu przestały mi się podobać. Pachniały jakoś tak zbyt zielono, trawiasto, gorzko... Teraz zmieniłam zdanie i kojarzą mi się z żonkilami a po godzinach zostaje po nich na moim ciele lekki, słodki zapach.
W sumie całkiem ok na wiosnę. Zużyję do końca:)




Kolejne nowości to tusz do rzęs i uniwersalny rozświetlacz do twarzy od Golden Rose. Oba produkty kupione przypadkiem aktualnie intensywnie testuję. Rozświetlacz dość ciekawy, jednak mała pojemność i dość wygórowana cena (36 zł) nie przypadły mi do gustu;) Zobaczymy:) Ważne, żeby był fajny, świeży efekt
i abym mogła jednym produktem się wymalować:D Choćby odświeżyć spojrzenie, wymodelować obszar pod łukiem brwiowym, rozświetlić szczyty kości policzkowych i łuk Kupidyna. A w kwestii tuszu? Ja zawsze mam problem na początku: a to szczotka nie taka, a to trzonek za długi, albo za krótki, albo efekt marny... Na razie powiem tak: ani nie szkodzi ani nie robi żadnego wow. Daję mu jeszcze jakieś dwa tygodnie;)




Od jakiegoś też czasu stosuję kremy do twarzy z brzozowej serii Sylveco. Wcześniej miałam już lekki kremik i balsam do ciała. A ostatnio dotarł do mnie cięższy krem z betuliną, który jest super na noc. Przynajmniej dla mnie, dla mojej czasem sprawiającej kłopoty cery. Nie wiem czy to ciągle kwestia hormonów czy raczej diety i ściśle związanej z tym alergii:/// Od czasu do czasu zamieniam się wizualnie w sfoszoną nastolatkę albo raczej dzidzię-piernik (haha!) i na facjacie pojawiają się okropne pryszcze. Bleh! Wiem, ze to okropne, ale skłaniam się raczej ku kwestiom problemów z nietolerancją pokarmową...




Krem ma fajną, maślaną konsystencję. Na pozór trochę tępą, idealnie topiącą się pod palcem. Zapach - hmmm - typowy dla kosmetyków naturalnych. One jakoś wybitnie nie pachną. Raczej kojarzy mi się to z sianem, trawą, łodygami... Wiem - brzmi dziwnie, ale na twarzy zwykle tego już nie czuję. Jedynie brakuje trochę przyjemności podczas aplikacji. 




Krem ten dedykowany jest skórom atopowym, ekstremalnie suchym, dojrzałym. Ja w sumie aż tak intensywnej pielęgnacji nie potrzebuję na co dzień, ale nakładam go kilka razy w tygodniu, ponieważ po wysypie nieprzyjaciół, muszę ratować się wysuszaczami z kwasem migdałowym;) Wiem, że na chłopski rozum nie ma to żadnego sensu, ale my kobiety tak czasem mamy:)




Hypoalergiczny krem brzozowy z betuliną Sylveco – opis producenta:

W pielęgnacji skóry atopowej, silnie przesuszonej i wymagającej regeneracji ważne jest odpowiednie nawilżanie i natłuszczanie skóry, aby stale odbudowywać jej naturalną warstwę ochronną. W łagodzeniu zmian skórnych pomaga betulina,
a dzięki zawartości olejów roślinnych i wosku pszczelego kondycja skóry ulega znacznej poprawie. Hypoalergiczny krem brzozowy z betuliną powstał na bazie wyłącznie naturalnych składników. Jest przeznaczony do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju skóry, przede wszystkim wrażliwej i skłonnej do uczuleń. Zawiera główne substancje aktywne – betulinę i kwas betulinowy, uzyskiwane z kory brzozy – które mają właściwości łagodzące i regenerujące w przypadku podrażnień, stanów zapalnych i uszkodzeń tkanki skórnej. Krem brzozowy nie zawiera konserwantów, co sprawia, że w naturalny sposób odbudowuje warstwę ochronną skóry, odżywia ją i przywraca równowagę.
W uzupełnieniu codziennej pielęgnacji powstał lekki krem brzozowy, który można stosować na dzień, pod makijaż. Sylveco obiecuje również, że działanie kremu brzozowego z betuliną będzie bardzo wszechstronne:

skutecznie łagodzi zmiany atopowe, koi podrażnienia oraz drobne urazy, zmniejsza zaczerwienienia i obrzęki, optymalnie natłuszcza i odżywia skórę, odbudowuje jej warstwę hydrolipidową, doskonale zabezpiecza skórę przed niekorzystnymi czynnikami, takimi jak wiatr, mróz, słońce, suche powietrze, zapewnia długotrwałą ochronę przed utratą wilgoci, wzmacnia odporność skóry, zapobiega nadmiernemu łuszczeniu się i rogowaceniu naskórka, likwiduje uczucie ściągnięcia i swędzenia, stosowany systematycznie znacznie poprawia kondycję skóry, wygładza ją i wyrównuje koloryt cery.




Nie wiem jak krem zachowywałby się stosowany dwa razy dziennie. U mnie sporadycznie i na noc był super. Na dzień wolę jednak wybierać coś lżejszego, tak więc stosowałam ten sam produkt, ale w plastikowej butelce z pompką. Żaden
z nich nie spowodował podrażnień. Ten z betuliną intensywnie natłuszczał moją skórę, co było super podczas mrozów. Często aplikowałam go też po wieczornym treningu tuż przed powrotem do domu. Także był dodatkowym zabezpieczeniem skory przed trudnymi warunkami atmosferycznymi i czułam się nim poniekąd opatulona;) No i ten skład - marzenie! 




Mój krem pochodzi z http://www.drogeriemarysienka.pl/

Zachęcam też do odwiedzenia fan page'a Drogerii na FB: klik
A tam oprócz bieżących promocji mnóstwo ciekawostek kosmetycznych i filmiki instruktażowe:)




Fanką Ziai raczej nigdy nie zostanę, ale miałam okazję używać ich kremu
z kwasem migdałowym z liśćmi manuka a ostatnio też pasty do głębokiego oczyszczania skory twarzy. Krem był całkiem fajny, choć mocno wysuszający.
A pasta - cóż to zwykły peeling z drobinkami;) Po dwóch razach nawet mi się podoba. Zobaczymy jak będzie dalej.






Na zdjęciach powyżej za tło służyła mi nowa Grazia z kuponami rabatowymi na ostatni weekend marca;) Niestety nie znalazłam tam zniżki na szpilki od Kuliga, ale zawsze na osłodę zostaje mój ukochany Triumph:)



Nie wiem dlaczego to logo tak na mnie działa;)






Żadne zdjęcia nie oddadzą całego uroku tej pomadki, dzięki której można poczuć się jak gwiazda. To kosmetyk, który naprawdę robi mega efekt na twarzy:) 




W domu zagościła już u nas wiosna. Świeże rośliny, parę nowych gadżetów za kilka złotych i radość z wygrzebywanych z szafy pięknych dekoracji są nie do opisania. Bardzo to lubię i zmieniam nam wystrój co najmniej kilka razy w roku:)






Na koniec chcę pokazać bardzo wiosenny gadżet. Jest to bransoletka od Permane
Optymistycznie żółta i w dodatku wykonana z naturalnych kulek jadeitu - a to ponoć mój szczęśliwy kamień! Jest zrobiona specjalnie na mój chudy nadgarstek, więc wreszcie mam coś, co mi nie spada;) Jest wykonana bardzo starannie
i kontakt z Autorką to sama przyjemność:) Polecam serdecznie Permane, koniecznie odwiedźcie ich fan page na FB. Aktualnie trwa tam konkurs - zapraszam! Więcej zdjęć i konkretnych stylizacji wkrótce;) A tymczasem zdradzę tylko, że bransoletka zainspirowała mnie do zakupienia/ uszycia jakiejś super długiej sukni w pastelowym, ananasowym odcieniu!!!




Wraz z dawką pozytywnej energii ze Słońca, nabrałam też ochoty na kolorowe paznokcie. I ostatnio ciągle nosze pomalowane. Mam nadzieję, że płytka nie zniszczy mi się za szybko;)







Pora na małe co nieco:) Pyszne i zdrowe kulki kokosowe:) Pierwszy raz zrobiłam ściśle według przepisu, ale przy kolejnej próbie w środek będę wkładać sparzone
i obrane migdały:) To już będzie chyba prawie Rafaello.

Składniki:

(na ok. 15 sztuk):
• 200 g wiórków kokosowych
• 50 ml mleka kokosowego (gęstego)
• ok. 2 łyżki oleju kokosowego
• 1⁄2 łyżeczki wanilii
• 3 łyżki miodu lub syropu klonowego

Polewa:
• 3 łyżki oleju kokosowego
• 5 łyżek kakao
• 2 łyżki miodu lub syropu klonowego

Przygotowanie:

Olej kokosowy i mleko rozpuściłam na małym ogniu w garnku, dodałam wiórki kokosowe, wanilię oraz słód i wymieszałam. Masę wstawiłam do lodówki na godzinę. Gdy masa kokosowa stwardniała formowałam kulki. W garnku przygotowałam z kolei masę czekoladową, rozpuszczając olej kokosowy ze słodem i kakao. Na papier wyłożyłam uformowane kulki/batony kokosowe i polałam czekoladą. Wstawiłam do lodówki.







Jest takie miejsce w Krakowie, gdzie zawsze można zjeść coś pysznego i jest to sieć Good Lood. Najpyszniejsze naturalne lody w całej galaktyce;) Są tak dobre, ze jemy je regularnie nawet zimą;) O ich jakości i standardzie świadczą kolejki. To jest naprawdę nic, czyli jakieś 30-40 minut stania:)
Mój klonowy biszkopt był tak zajmujący, że nawet nie zdążyłam zrobić mu zdjęcia. Dodam tylko, ze kremowo-maślana konsystencja o lekko karmelowym posmaku obficie spływała syropem klonowym - MNIAM MNIAM!



Tego dnia swoją premierę miały też okulary przeciwsłoneczne PRADA upolowane oczywiście w TkMaxxie:) Nie ukrywam, że kupiłam je ze względu na ekstremalnie niską cenę nie będąc do nich zupełnie przekonana. Niespodziewanie okazało się, że w tym sezonie hitem są takie kocie, wręcz graficzne modele. Jupiii!!! Żeby nie było: moja twarz jest trójkątna, lekko kocia, więc nie wygląda to chyba aż tak tragicznie, mam nadzieję:P




Na koniec zdjęcie, które mnie w sumie zszokowało, ale nie tylko mnie;) Obydwoje się odwróciliśmy i zrobiliśmy foty;) Taka karma haha!

Do miłego!

3 komentarze:

  1. Covet to teraz jakiś totalny hit nie do zdobycia, który obecnie kosztuje sporo monet :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ulalalalaaaa, to nawet nie wiedziałam, ale widziałam ceny niektórych starych zapachów Yves Rocher;)

      Usuń
    2. Nom :) koneserzy (perfumoholicy) polują :)

      Usuń

Translate

Obserwatorzy